Francowian Francowian
57
BLOG

Po dwudziestu latach wolności

Francowian Francowian Polityka Obserwuj notkę 0

Po dwudziestu latach wolności

 

Wolność nie spoczywa w tym, że możemy robić co chcemy, tylko w tym, że mamy prawo robić to, co robić powinniśmy. Wolności nie można posiadać, trzeba ją stale zdobywać” (Papież Jan Paweł II).

Powszechnie uznajemy, że wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Taka jest generalna zasada, która określa wolność. Człowiek, aby być wolnym i ażeby mógł szanować wolność innych, musi poznać prawdę. Prawdę o sobie, o innych i o warunkach w jakich żyje. Prawda jest więc nieodzownym warunkiem wolności.

Tyle na wstępie moich rozważań po 20 latach od odzyskania wolności, poprzedzanej 40 laty niewoli pod władzą komunistów, tyleż samo, coIzrael potrzebował, aby się wydostać z niewoli egipskiej. Jak sobie radzimy z tą najcenniejszą ludzką wartością po upływie 20 lat?

Trudno nie przyznać racji wielu ludziom, którzy dziś uważają, że społeczno-polityczne wydarzenia z roku 1989 nie doprowadziły do oczekiwanych zmian, kiedy rozpatruje się ten okres przez pryzmat własnego doświadczenia. To i ja dzięki temu, chłopiec z biednej rodziny, mogłem pójść na wyższe studia, a potem ponad 30 lat zajmować stanowisko kierownika w dużym przyzakładowym ośrodku zdrowia, z żoną wybudować dom, wyjeżdżać corocznie samochodem na tanie zagraniczne urlopy, nie głodować, itd., itp. – to wszystko, pomimo że nigdy nie byłem członkiem żadnej partii politycznej, podobnie jak wielu innych. Nie zaskakują  mnie przeto nostalgiczne tęsknoty niektórych za niedawną komunistyczną przeszłością.

Takie postrzeganie jednego z najokrutniejszych politycznych reżymów w naszej nowoczesnej historii, jakim był „komunizm” (właściwie zaledwie socjalizm), jest, moim zdaniem, niefortunne i niepoprawne. Że nie było wszystko złe, to nie zasługa tego ustroju, raczej jego pewnego niedorozwoju czy wprost wypaczeniu podstawowych zasad, teoretycznych przesłanek. A między innymi też dzięki samozachowawczemu instynktowi. Ludzie pomimo wszystkiego nie tracili nadziei i pracowali.

To raz. Po wtóre, nigdy i nigdzie żadnego komunizmu jako społecznego ustroju nie było. Możliwe że Pol Pot był przekonany, że przynajmniej jemu się udało. Pojęcie do dziś chyba nie jest dostatecznie sprecyzowane. Np. tzw. „naukowy” (w odróżnieniu od nienaukowego?) marksizm-leninizm głosił, że komunizm to daleka przyszłość bezklasowego społeczeństwa, który obejdzie się bez pieniędzy, i w którym ludzie będą otrzymywali wszystko, czego tylko zapragną, nie według zasług, lecz zgłaszanych potrzeb. A te, jak wiadomo, są największe u leniwych nierobów i złodziejaszków wszelkiej maści. Taka była teoretyczna wizja budowanego raju na ziemi. Nie powiodło się, zamiast raju komuniści wybudowali piekło. I pomimo tego wciąż po wszystkich niepowodzeniach znajdą się prorocy, próbujący udowodnić, że im się wreszcie powiedzie.

Śmiem twierdzić, że stalinowskie eksperymenty miały dużo wspólnych cech z hitlerowskim faszyzmem. Ostateczną ocenę pozostawmy historykom, a ilość ludzkich ofiar obu tych potwornych systemów – statystykom. Wg dotychczas dostępnych danych nieporównywalnie gorzej wychodzi na tym komunizm, więcej miał na sumieniu niewinnych ofiar. Motywacje były, oczywiście, odmienne. Bardziej perfidnym okazał się komunizm. Mielibyśmy mieć stale na uwadze do dziś aktualne stwierdzenie Görgy Lucács: „Nawet najgorszy kapitalizm pozostanie zawsze lepszym niż najlepszy socjalizm”!

Oba te totalitarne systemy były bez wątpienia zbrodnicze, bezprawne i niedemokratyczne. Łączyły ich nie tylko wspólne cele i środki, ale i wiele symboli. Jako przykład przytoczę szydercze hitlerowskie ARBEIT MACHT FREI (w obozach koncentracyjnych uwalniały od życia), czy GOTT MIT UNS, a gloryfikowane i na każdym miejscu nadużywane CZEŚĆ PRACY było zwykłym wyśmiewaniem się, kiedy większość społeczeństwa, jak tylko mogła, uchylała się od wszelkich obowiązków, a ich pełnienie tylko sprytnie udawała. Bo czym innym w końcu były tzw. BSP – brygady socjalistycznej pracy, jeśli nie zwykłym marnotrawstwem. Nigdy nie uległem naciskom, żeby przeze mnie kierowany zespół służby zdrowia brał udział w tym wątpliwym współzawodnictwie. Jak mogło istnieć w takich systemach bezrobocie, kiedy uchylanie się od pracy groziło więzieniem, pozbawieniem najcenniejszej ludzkiej wartości – wolności! W gruncie rzeczy nie było żadnego prawa do pracy, był tylko przymus ze wszystkimi konsekwencjami gospodarczego upadku. Wspomnę jeszcze dalsze wspólne znaki: oba te na pozór przeciwstawne systemy miały wypisany na swych sztandarach slogan ROBOTNICZY! I to jak w nazwie w nazistowskiej NSDAP, czy w PZPR, tak i dalszych lewicowych komunistycznych partiach (np. Węgierska Socjalistyczna Partia Robotnicza). Czy można mówić na podstawie tego sloganu o lewicowości lub prawicowości partii? Dzisiaj rozrastająca się w RC DĚLNICKÁ STRANA otwarcie deklaruje się jako skrajna prawica z naciskiem na groźny nacjonalizm! Nie jestem historykiem, tym mniej prorokiem. Jestem wierzącym i praktykującym katolikiem, opierającym swoje przekonania i praktyczne działania na Biblii i wypróbowanych chrześcijańskich wartościach: na idei wolności osobistej z możliwością wolnego wyboru, solidarności z potrzebującymi, na poszanowaniu życia, rodziny i mienia prywatnego, na cywilizacji miłości. Przebaczanie popełnionych błędów czy „grzechów” historycznych (wypowiedź prezydenta L. Kaczyńskiego na Westerplatte 1. września 2009) jest też gestem chrześcijańskim, zasługującą na większą uwagę niż próby naprawiania błędów historii. Pomijam już fakt, że chodzi przecież o respektowanie podstawowej zasady demokracji – nienaruszalności terytorialnej integracji.

Wartości chrześcijańskie mają wg mnie charakter uniwersalny, ponieważ wyrosły ze zrozumienia natury człowieka.Nie z wizji i przekonań jakiegoś szaleńca. Wg tej chrześcijańskiej idei każdy człowiek ma taką samą wartość i godność.

Oba te systemy, w większym stopniu komunizm, atakowały te wartości i ich wyznawców-zwolenników. Slogan „robotniczy” służył w obu wypadkach tylko jako dymna zasłona dla prześladowań i wyniszczenia elity narodu – inteligencji. Na pierwszym planie znaleźli się religijni przywódcy ― duchowieństwo.  

Ileż w Biblii prawdy i ostrzeżeń pasujących jak ulał i na te nasze dni?! Niestety, ludzkość chyba nigdy nie weźmie sobie nauczki z przebytej własnej historii. Jest tak między innymi dlatego, że od niepamiętnych czasów zawsze będą się ścierały dwa przeciwstawne poglądy: materialistyczny i idealistyczny. Materialiści nigdy nie zaniechają prób budowania nowej lepszej przyszłości – raju na ziemi, nie przebierając w środkach. Zawsze będą i po nieudanych próbach ponawiane budowy nowej i jeszcze wyższej wieży babilońskiej. Ci, którzy obiecywali raj na tym świecie poprzez rewolucję i zdobycie mocy politycznej, raczej przygotowali piekło.

Przyznaję otwarcie, że ja byłem i pozostanę zwolennikiem poglądu, że pierwotny był duch, a jemu jest podporządkowana wszelka materia i z tego płynące konsekwencje. Współczesny kryzys finansowo-gospodarczy postrzegam w tych właśnie kategoriach – przyczyną wg mnie jest przede wszystkim moralny upadek, do jakiego doprowadza zachłanny pęd do bogactwa, bezsensowne gromadzenia dóbr materialnych, a nie tylko błędy ekonomistów czy finansistów. I to dotyczy nie tylko państw postkomunistycznych, ale również wielu wypróbowanych zachodnich demokracji. I w USA dochodzą dziś do wniosku, że w wielkich upadających finansowych instytucjach przecież nie tworzy się żadnych dodatkowych wartości zwykłym przerzucaniem kup pieniędzy widłami z jednego na drugie miejsce. Poznanie to przychodzi trochę ze spóźnieniem, przykładem z niedawna może być amerykański bankier Bernard Madoff skazany na karę pozbawienia wolności na 150 lat za gigantyczną defraudację finansową. Biblia na wielu miejscach zwraca uwagę na to, jak trudno będzie majętnym bogaczom przedrzeć się przez otwór igły do bram raju. A mimo tego i wszystkich historycznych doświadczeń pogoń za materialnym bogactwem trwa i trwać nadal będzie, szczególnie teraz, kiedy tak łatwo kradzieżą i kłamstwem osiąga się wymarzony cel. Pieniądz niestety staje się fetyszem i wskaźnikiem największej wartości człowieka. A deklarowanie idei chrześcijańskiej w konfrontacji z praktyką życiową bywa często tylko kabotyństwem i wielkim szwindlem.Dzisiaj nie mamy powodów do radości czy zachwytu ze zdobytej demokracji. Ta, w gruncie rzeczy, z trudem dopiero się rodzi. Większość z nas jest głęboko zawiedziona dzisiejszym stanem, może ja w mniejszym stopniu niż wielu innych, nie wyłączając naszych zaolziańskich historyków, ale tylko ze względu na światopoglądowe różnice. Nie chcę być złym prorokiem, lecz uważam, że dziedzictwo komunizmu to nie tyle złe i chwilowe przyzwyczajenie z niedawnejprzeszłości, tęsknota za nią, lecz wprost genetyczne uszkodzenie podstawowych zasad moralnych ludzkości.

Pod koniec zadaję sobie pytanie: czy rzeczywiście celem ziemskiego bytowania jest gromadzenie coraz więcej dóbr materialnych, zdobywanie mocy i sławy, maksymalnego powiększenia dochodu narodowego (Hrubý domácí produkt –HDP, czy polskie PKB), a nie tworzenie wartości duchowych i korzystanie z nich? Czy w dalszym ciągu kultura będzie tylko marginesem ludzkiej działalności, zabawą typu PANEM ET CIRCENSES starożytnych Rzymian? Dziś modnym stał się tzw. (neo)liberalizm z nieodłącznym relatywizmem. Brak jest punktu oparcia, jak już mawiał Archimedes: Dajcie mi punkt oparcia, a poruszę ziemię. Bo kiedy wszystko jest względne, wszyscy mają swoją prawdę, to taka „prawda” staje się eufemistycznym oznaczeniem zwykłego kłamstwa. Orwellowski newspeak świadczy o tym dobitnie [Jego powieść 1984].

Niniejszy artykuł nie jest krytyką kogokolwiek czy czegokolwiek, tylko próbą spojrzenia na dzisiejszą rzeczywistość z poniekąd odmiennego punktu widzenia. Czarno-białe widzenie, jakim się może posłużyłem, jest wielkim uproszczeniem, nawet spłyceniem poruszanej problematyki i nie oddaje w pełni rzeczywistości. Na to byłoby trzeba obszerniejszego artykułu i bardziej tęgich głów. Ja sobie tylko pozwoliłem na moje własne zdanie, by w ten sposób uzupełnić słuszne wypowiedzi mego szkolnego kolegi, wspaniałego historyka Stanisława Zahradnika [Patrz jego artykuł Komentarz miesiąca – (Nie)spełnione nadzieje, Zwrot 6/2009].

JAN KUFA

j.kufa@prukopnicka.cz

 

 

 

 

 

Francowian
O mnie Francowian

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka